poniedziałek, 25 stycznia 2010

To jest spisek! 1/3


Bawią, inspirują, ale czy coś wyjaśniają? Teorie spiskowe zyskują na popularności. Dzieje się to za sprawą szybkiego i masowego rozprzestrzeniania się wiedzy. Christoper Hitchens nazwał je oparem demokracji, wynikiem krążenia dużej ilości informacji w społeczeństwie. Wydaje się to sensowne, jednak nie daje odpowiedzi na pytanie czemu teorie spiskowe powstają, czemu są tak niezwykle ekspansywnymi i żywotnymi mempleksami. Ich powszechność i popularność wskazują na oparcie w jakiejś uniwersalnej, ludzkiej cesze, która czyni je tworem atrakcyjnym, przystającym do naszej natury.

Nie ulega wątpliwości, że teoria spiskowa jest sposobem na uporządkowanie danych i to sposobem bardzo klasycznym, mimo iż intuicyjnie często wiąże się ją z czymś wyskokowym i całkowicie odmiennym od głównonurtowej racjonalności. Taka hipoteza czasami wypełnia luki w faktach lub w łańcuchu przyczynowo-skutkowym, jednak zazwyczaj jest jego początkiem. Jest więc efektem nieustannie wykonywanej przez rozum ludzki czynności domykania sekwencji przyczyna-skutek. Kant wskazywał na to, iż w rekonstruowaniu szeregu zależności przyczynowych ludzki intelekt nie potrafi się zatrzymać na danych empirycznych. Kończą się dane, my jednak wciąż się zastanawiamy: ale co było wcześniej? Zawsze gdy odpowiemy na pytanie o przyczynę, pojawia się pytanie o przyczynę przyczyny. Jeśli rozwiązaniem zagadki początku Wszechświata jest Wielki Wybuch, to co jest rozwiązaniem zagadki Wielkiego Wybuchu? Co było przed? Co to spowodowało? Imperatyw naszej racjonalności nie ma hamulca. Musi więc wykroczyć poza to co dane, dalej niż empiria, aby sięgnąć metafizyki lub tego co w domyśle musi istnieć poza obszarem naszych doświadczeń. W ujęciu kantowskim osoba lub organizacja, która knuje spisek byłaby więc swego rodzaju społeczną ideą regulatywną. Ciekawe wnioski pojawiają się, gdy spojrzeć przez ten pryzmat z drugiej strony: religia jest metafizyczną teorią spiskową.
Jedną z dominujących cech teorii spiskowych jest ich wymiar moralny. Ten sposób porządkowania danych niemal zawsze wprowadza w historię obecność autorów działania, racjonalnych podmiotów mogących być ocenianymi w kategoriach dobra i zła. Jak by nie patrzeć jest to uczynienie zadość stadnym instynktom, gdyż wydarzenia zostają sprowadzone do poziomu społecznego. Pojawia się detektywistyczne pytanie: kto skorzystał, kto miał motyw? Świat w ten sposób zostaje wepchnięty w antropocentryczny porządek lub, co wydaje się dużo trafniejsze ze względu na spiski knute np. przez jaszczury z kosmosu, porządek ratio-centryczny. Przypadkowe zdarzenia nie są przypadkowe, mają swój ukryty cel, rozumowo zaplanowany. W kontekście moralnym istotne jest to, iż poprzez odwołanie do teorii spiskowej dokonuje się oczyszczenia i uszlachetnienia samego siebie. Stawia się w opozycji do tych, którzy to piekło zgotowali; przypisuje im negatywne cechy, których sami u siebie nie chcielibyśmy widzieć.
Do wymienionych powyżej aspektów dołączam trzeci, wydaje mi się, że równie istotny. Teoria spiskowa jest epistemicznym uproszczeniem. Można by powiedzieć, iż jest ona dla rozumu drogą na skróty. Po pierwsze jej powstanie często jest stymulowane przekonaniem, że znaczące zdarzenie musi mieć znaczącą przyczynę. To dosyć wyraźnie koreluje z tym co zostało ustalone w poprzednim akapicie odnośnie ucieczki od przypadkowości. Drugi rodzaj epistemicznego uproszczenia to zastąpienie złożonego kompleksu motywów i podmiotów jednym podmiotem i jednym motywem. Wszelkie wydarzenia związane ze społeczną rzeczywistością są uwarunkowane tyloma zmiennymi, iż ciężko je ogarnąć, uporządkować i przeliczyć na precyzyjne teorie. Zmagają się ze sobą różne grupy, dochodzi do konfliktu interesów, jest tylu graczy, że obrane przez nich strategie są niezbyt oczywiste. Zebranie tego wszystkiego w sensowny model symulujący rzeczywistość to zadanie wymagające ogromnego wysiłku, a często też niedostępnych środków. Z drugiej strony racjonalność domaga się odpowiedzi, sekwencja przyczyn i skutków musi mieć swój początek. Dlatego też uproszczenie autorstwa jest tak atrakcyjne.
Myślę, iż funkcjonowanie epistemicznego uproszczenia można uznać za efekt pracy na niepełnych danych. Często byłby to swoisty przejaw apofenii, grupowania w sensowne całości nic nie znaczących informacji, zazwyczaj z nastawieniem na odnalezienie między nimi dobrze znanych związków. Z tego względu, że każdy zbiór faktów można zinterpretować na nieskończoną ilość sposobów – pole do popisu dla ludzkiej wyobraźni jest również nieskończone. Widać to także w naukach humanistycznych, tam gdzie teoria jest raczej rodzajem narracji, literatury, inspirującej zabawy, a nie podstawą do stworzenia technologii. Na obszarze, gdzie rozum nie jest lub jest w minimalnym stopniu ograniczony strukturą rzeczywistości można powiedzieć, że Wszystko ujdzie! (Everything goes!) i rzeczywiście ujdzie. Sukces teorii z tego obszaru bardzo często oparty jest tylko na skuteczności jej apostołów, na podobnej zasadzie jak w sądzie prawda bywa ekwiwalentem biegłości prawnika. Sądzę, że teza ta jest autologiczna, gdyż sama nie może doczekać się weryfikacji. Podobnie jak cały ten tekst, którego treść ma dla Czytelnika wartość adekwatną do mojej siły przekonywania.
Wróćmy do naszego tematu. Oczywistością jest, że nad teoriami spiskowymi ciąży intelektualne odium. W oficjalnym obiegu są one często postrzegane jako wulgaryzacja racjonalności. Krytyka może być tu prostacka i mało merytoryczna, po prostu spychająca teorię spiskową i jej głosiciela na margines, poprzez przylepienie im etykiety ekstremum, kuriozum, paranoi. Może też przyjmować sensowniejsze formy, autorstwa ludzi, którzy poświęcają im wysiłek badawczy i choć odrobinę refleksji. Do grona takich osób zaliczał się m.in. Karl Popper, który twierdził, iż jest wiele spisków, ale naprawdę nikła ich liczba osiąga swój cel. Myśl utrzymaną w tej tonacji znajduję też w "Czarnych Oceanach" Jacka Dukaja, gdzie któryś z bohaterów stwierdza, że teoria spiskowa jest niemożliwa, bo żadna grupa nie jest zdolna do takiego zdyscyplinowanego, zakonspirowanego działania. Jeśli rozejrzeć się dookoła, to rzeczywiście coś w tym jest – ludzka współpraca to częściowo uporządkowany chaos. Z drugiej strony teoria spiskowa zakłada wyjątkową przebiegłość i niecność spiskujących, które to właśnie cechy umożliwiają skryte wodzenie nas za nos.
Określenie teoria spiskowa funkcjonuje jako erystyczny termin dyskwalifikujący czyjeś poglądy bez dyskutowania ich i sprawdzania, jednak - prawdą a Bogiem - takim hipotezom zazwyczaj nie można zarzucić nic, co pozwalałoby je a priori zdyskredytować. Jeśli przyjrzeć się wszystkim powyższym ustaleniom, okazuje się, iż teoria spiskowa jest dosyć standardowym produktem ludzkiego umysłu. W artykule zamieszczonym na stronie hotnews.pl, dotyczącym zamachu na World Trade Center, autor trafnie zwraca uwagę, iż przypisywanie autorstwa zbrodni islamskim terrorystom jest teorią spisku tak samo jak tłumaczenie tego machlojkami rządu USA. Różnica polega na tym komu przypisuje się tajną zmowę. Nie bronię tutaj tej hipotezy, ale też jej nie odrzucam. Teorie spiskowe bardzo często mają w sobie coś frapującego. Czy przyglądanie się im nie jest przejawem zdrowej, nieuprzedzonej postawy poznawczej? Prawda nie jest kwestią statystyki. Nie jestem pewien autorstwa, ale chyba Wilde powiedział: gdy zgadza się ze mną zbyt wiele osób, nabieram podejrzenia, że się mylę.

2 komentarze:

  1. Ciekawy tekst, ciekawy temat.
    W dawnych czasach ludzie opowiadali sobie legendy i mity, historie o bóstwach i bohaterach, biblijne przypowieści. Pomagało im to zrozumieć świat, wyjaśnić w prosty sposób jego zawiłości.
    Dzisiaj mamy tak zwane urban legends, do których teorie spiskowe się zaliczają. Nic się nie zmieniło.
    No może poza tym, że nikt dzisiaj nie wierzy w smoki i bohaterów o nadludzkich mocach, zastąpiły ich jaszczury z kosmosu, złe organizacje próbujące przejąć (albo już sprawujące) kontrolę nad światem i chciwe rządy zatajające fakty przed opinią publiczną i zabijające własnych obywateli w pogoni za ropą naftową. Ale przyczyna powstawania tych historii jest dalej taka sama.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z historiami o bóstwach to jest niezły trop. Jeśli pierwsze bóstwa były personifikacją elementów rzeczywistości, to korelowałoby to z aspektem ratio-centryczności teorii spiskowych (mowa o tym w akapicie dotyczącym wymiaru moralnego). W takiej interpretacji podmiot będący autorem spisku byłby odpowiednikiem bóstwa. Właśnie dostrzegłem, iż zabawnie wiąże się to z wcześniejszym tekstem - "Bogowie XXI wieku".;)

    Jeśli chodzi o urban legends, to zastanawiałem się nad zestawieniem z nimi teorii spiskowych. Trafiam jednak na problem z zakresem pokrywania się definicji jednego i drugiego, tj. intuicyjnie też powiedziałbym, że teoria spiskowa to legenda miejska, jednak nie jestem pewien czy przyjęte znaczenia tych terminów dopuszczają takie jednoznaczne zaszeregowanie. Odnoszę wrażenie, iż nie zawsze, tj. tylko pewien typ TS jest LM. Temat wart przyjrzenia się, o ile nie ograniczy się do czysto językowych spekulacji.:)

    OdpowiedzUsuń